Polecam Wam, spotkać się od czasu do czasu z wielkimi twórcami kultury.
Szczególnie w momencie ich wielkich jubileuszy...
Ja miałem to szczęście spotkać się z Włodzimierzem Kłaczyńskim.
W 2013 roku obchodzi jubileusz 40lecia pracy literackiej oraz jubileusz 80lecia urodzin.
Posłuchaj wywiadu audio jaki przeprowadziłem z Włodzimierzem Kłaczyńskim w Mielcu
#AnimatorKultury #Bloger #WitrtualnyAnimator #Podkarpacie #Rzeszów #Mielec #Kraków #Lublin #Kultura #Kulturoznawstwo
piątek, 27 września 2013
środa, 4 września 2013
Jarosław - Pieśń Naszych Korzeni
Mija już prawie drugi tydzień od zakończenia festiwalu „Pieśń
Naszych Korzeni”, który uważany jest za jeden z najważniejszych wydarzeń
promujących muzykę dawną w kraju i w Europie.
To już XXI edycja festiwalu. W tym roku tematem przewodnim
koncertów były psalmy w muzyce.
„Pieśń naszych korzeni” :
To 7 koncertów.
To także 7 biesiad festiwalowych.
To tygodniowe warsztaty chorału z Marcelem Peresem.
To warsztaty muzyki polifonicznej prowadzone przez o. Dawida
Kusza OP.
To codzienne nabożeństwa liturgii godzin, oraz Msze
odprawiane w różnych rytach.
To seminaria i spotkania z specjalistami.
Tylko w Jarosławiu można posłuchać najlepszych koncertów
muzyki dawnej wykonanych przez polskie i zagraniczne zespoły. Tą niezwykła
muzykę słucha się u Dominikanów, Franciszkanów, Kolegiacie, Opactwie Benedyktynek a czasem w Cerkwi.
Marcel Peres fot. M. Mituś |
Ja na festiwalu byłem po raz pierwszy. Nie wiedziałem co tam
zobaczę, czego doświadczę.
Przyjechałem w poniedziałek 26.08. Wieczorem wybraliśmy się
wspólnie na koncert Marcela Peresa. (Postać niezwykła. Marcel uznawany jest za najwybitniejszego
znawcę muzyki średniowiecznej. Przez wiele lat był dyrektorem Ośrodka Badań
nad Interpretacją Muzyki Średniowiecza.) Na koncercie w Kolegiacie jarosławskiej
Marcel śpiewał fragmenty Apokalipsy św. Jana. To było coś, czego jeszcze nigdy
nie słyszałem. Chociaż uważam, że koncert był stanowczo za długi. Wiem, że to
nie tylko moja opinia. Potem, po koncercie nasza pierwsza biesiada. Klub
festiwalowy znajdował się na podwórzu kamienicy. Klimat jak w Krakowie na
Kazimierzu. Ulubiony trunek – wino „kadarka”. Tańce przy muzyce „Kapeli Brodów”…
Kolejny dzień, to moje odkrywanie Jarosławia. Zwiedzanie
kolejnych klasztorów. Odkrycie chyba ze 20 zakładów fryzjerskich. Odkrycie
niezwykłego targu, gdzie przez megafon czytane są lokalne reklamy (do dziś
pamiętam „centrum budowlane socha”).
Sarband fot. A. Kaplita |
Wieczorem kolejny koncert. Tym razem zespół "Sarband".
Dyrektorem
tego zespołu jest Vladimir Ivanoff. Główną ideą zespołu są projekty muzyczne, w
których łączy się tradycję z nowoczesnością. Gdzie pozwala się na łączenie epok
i stylów.
W jarosławskiej bazylice Dominikanów wysłuchaliśmy psalmów tureckich
Wojciecha Bobowskiego oraz Psałterz Genewski. "Sarband" wykonał te pieśni
wspólnie z polską śpiewaczką Marią Skibą. Świątynia przepełniła się niezwykła i
subtelną turecką melodią a także przepięknymi wokalizami Mustafy D. Dikmena. Czułem
się, że jestem w Turcji! Dla niezwykłego kontrastu. Niektóre partie śpiewała
Polka, Maria Skiba. To był zdecydowanie – najlepszy koncert tegorocznej edycji
festiwalu. Ludzie byli oczarowani. Zresztą ja też. Po koncercie kolejna
Biesiada. Pamiętam, że tej nocy było trochę zimno. Ale oczywiście „kadarka”
postawiła nas na nogi.
Ten klub festiwalowy, to był ewenement. Wyobraźcie sobie, że
bawiliśmy się w gronie absolutnej elity muzyki dawnej w Polsce. Byli tam wszyscy,
którzy coś znaczą w tym środowisku. No i moja ekipa. Można było sobie
posiedzieć i pić wino. Chciałoby się napisać tu, że można było sobie pić wino w
towarzystwie „sław”. Jednak uważam, że to wysoce niestosowane określenie. To niezwykłe
osoby. Do tego bardzo normalne.
Kolejny koncert to „Monodia Polska”, zespół Adama
Struga. W Polsce chyba takiego drugiego człowieka nie ma.
W Jarosławiu zaśpiewali nieszpory po polsku wg Franciszka Karpińskiego. W
świątyni franciszkanów usłyszeliśmy śpiew, który znamy z naszych parafii. Szczególnie
tych wiejskich, gdzie starsi znają na pamięć całe pieśni i psalmy. Adam Strug
promuje tradycyjny śpiew jednogłosowy. Zachęcam posłuchać jego wykonania
pieśni. Ma bardzo ciekawą barwę głosu.
Opactwo Benedyktynek w Jarosławiu. |
W piątek wieczorem wysłuchaliśmy psalmów wykonanych przez
chór „Ars Cantus”. W Koncercie miał uczestniczyć także rabin Jicchah Horovitz.
Jednak go nie było. Nie wiem dlaczego. Tymczasem chór „Ars Cantus” wykonał
psalmy hebrajskie skomponowane przez Salomone Rossi. Spodziewałem się bardziej
pieśni synagogalnych z charakterystycznym śpiewem kantora żydowskiego. W
jarosławskiej kolegiacie zatem usłyszeliśmy XVI wieczne kompozycje w stylistyce
barokowej. Z tego koncertu zapamiętam bardzo brzmienie arcylutni.
Przyszedł czas na ostatnią biesiadę. Postanowiliśmy nauczyć
się tańców ludowych. Już po kilku próbach tańczyliśmy oberki i polki.
Był też czas na „kadarki”.
Festiwal w Jarosławiu to także czas warsztatów. Ja przez
pewien czas uczyłem się chorału pod okiem Marcela Peresa. Bardzo polecam. To
bardzo dobry pedagog.
Małe podsumowanie. Festiwal w Jarosławiu to niezwykła
inicjatywa. Bardzo cieszę się, że mogłem ją wreszcie przeżyć na żywo. Mocnymi
punktami Festiwalu są bardzo dobre koncerty. Podobnie biesiady, warsztaty oraz
nabożeństwa liturgiczne. Festiwal zbudował wokół siebie środowisko ludzi z
całego kraju, które co roku przyjeżdża do Jarosławia, by uczestniczyć w
spotkaniach festiwalowych. Ja jako obserwator – czułem się dosyć dobrze.
Chociaż, wiem, że były osoby, którym trudno było odnaleźć się w tym środowisku.
Trochę przeszkadzało mi to, że nie było żadnej inicjatywy festiwalu, która
byłaby skierowana do wszystkich mieszkańców Jarosławia. Przykładowo koncert
plenerowy na rynku. Może to jest pomysł na przyszłość. Jarosław jest pięknym
miastem. Podobało mi się to, ze organizatorzy festiwalu dbali o identyfikację. W
witrynach sklepowych wisiały plakaty. Można by pomyśleć na przyszłość o tym,
aby miasto zapewniło jakieś dodatkowe atrakcje dla gości festiwalu. Warto też
dogadać się z restauracjami aby przygotowały specjalne oferty… no w tym roku
brakowało tego…
Przyjadę na pewno za rok! Oczywiście z rowerem! Są tam fajne miejsca do jeżdżenia. Chociaż Pani w informacji turystycznej powiedziała, że w Jarosławiu nie ma żadnych szlaków rowerowych. Nie słuchajcie jej. :)
AHA - Koniecznie polecam Wam malutką piekarnię rodzinną, która znajduje się obok Opactwa. Zapach wypieków wyczuwalny jest w dużej odległości. Wewnątrz lokalu zatrzymał się czas. Czuć przedwojenną atmosferę. Bułeczki są gorące i przepyszne:)
Tutaj link do Strony Festiwalu. Tutaj do FanPage na FB.
Pozdrawiam
Subskrybuj:
Posty (Atom)