To była szybka decyzja.
Jesienią 2013 roku wspólnie z znajomą przeglądaliśmy różne oferty tego co dzieje się w Europie i jakaś taka wspólna myśl… a może wyprawa do Londynu…?
Ustaliliśmy, że najbliższy i najlepszy dla nas termin to
ferie 2014 roku, czyli koniec stycznia. Sprawdziliśmy loty z Warszawy - Modlina
i Rzeszowa - Jasionki.
Ryanair z Modlina – okazał się bezkonkurencyjny.
Ceny biletów do Londynu na 2,3 miesiące przez planowaną
podróżą klasują się w cenach ok. 150 – 250 zł. Jeśli wybierzecie Modlin to
dodajcie sobie koszt transportu do tego lotniska, bo ono nie znajduje się w
Wawie, a ok. 30 km dalej.
My korzystaliśmy z niezwykle wygodnego „Modlin Busa”, który
działa na podobnej zasadzie co „Polski Bus”. Odpowiednio wcześniej zamawiając
taki kurs można za kilka złotych dojechać na lotnisko.
LONDYN
Na miesiąc przez wyjazdem wspólnie zastanawialiśmy się co
zwiedzić i które miejsca są dla nas priorytetowe. Chodziliśmy po Empikach – tam
czytaliśmy przewodniki i poradniki o Londynie. Kupiliśmy sobie nawet jeden z
nich. To bardzo pomocne – wiele informacji zawartych tam się sprawdziło.
Londyn w przeciwieństwie do innych stolic UE jest o wiele
łatwiej zwiedzić i jakoś się tam zatrzymać przez obecność ogromnej imigracji
Polaków. Jest to bardzo widoczne. Przykładowo w komunikacji miejskiej macie
funkcję zmiany języka i oczywiście jest język polski. Prawie wszędzie też
spotkanie Polaków. W metrze, w sklepach i ogólnie raczej na przedmieściach
Londynu.
Nasz wyjazd podzieliliśmy na 2 części. Najpierw wybraliśmy
się do znajomych, który mieszkają pod Londynem w Ipswich. To mała i urokliwa
miejscowość. Tam możecie poczuć klimat starej Anglii przepełnionej spokojem,
herbatą i przepięknymi ogrodami.
Pamiętam jak w jednym z lokalnych marketów zachwycałem się działem
z polską żywnością. Podszedł do nas pewien pan i przywitał się. Zapytał się czy
jesteśmy tu nowi i czy dopiero przyjechaliśmy do Wielkiej Brytanii. Rozmowa
bardzo sympatyczna. Oczywiście od razu wytłumaczyliśmy, że jesteśmy tylko
turystyczne.
Polacy w Wielkiej Brytanii tworzą bardzo zorganizowane
społeczności. W Ipswich Polacy spotykają się najczęściej w polskich sklepach.
To coś więcej niż sklep z polską żywnością. Tam możesz dowiedzieć się co
słychać u sąsiadów. Zaraz przy wejściu do sklepu jest tablica ogłoszeń. Tam
znajdują się różne oferty. Propozycje kulturalne, społeczne, czasem oferty
pracy. Drugim równie mocnym ośrodkiem Polaków w Londynie są polskie parafie
rzymskokatolickie. My poszliśmy do tej prowadzonej przez ojców Marianów. Tutaj
bardzo się wzruszyłem. Uczestniczyłem w niedzielnym nabożeństwie. W stosunkowo
malutkim kościółku był taki ścisk, że lewie dało się stać w kościele. Cały
przód świątyni zajmowały setki dzieci. Tak więc można się tam poczuć troszeczkę jak w Polsce.
W Ipswich zamieszkaliśmy w takim jednym malutkim domku. Bardzo
typowym dla pejzażu Anglii. Zwiedzanie miasteczka zaczęliśmy od poznania
lokalnych sklepów. Zawsze z koleżanką szukamy wyjątkowych i dizajnerskich, tak
aby wyszukać coś zupełnie wyjątkowego.
Jeśli chodzi o lokalną kulturę. Zwiedziliśmy Muzeum Miasta
Ipswich. Tutaj miłe zaskoczenie. Muzeum niczym nie różniło się od tradycyjnych
polskich muzeów lokalnych. Powiem więcej w naszych muzeach trochę bardziej dba
się o promocję czy edukację niż w tym w Ipswich.
Z Ipswich jest blisko do Oceanu. Wsiada się w lokalną kolej i
jedzie się około 30 minut. Wysiada się w bardzo urokliwym miejscu
przypominającym nasz Sopot. Same kurorty i ogromna plaża kamienista. Zapach
oceanu i ogromny spokój.
Dużo starszych mieszkańców Anglii tu przybywa. Chyba jest tu
taki zwyczaj, że oni przyjeżdżają sobie autami jak najbliżej oceanu i zjadają podwieczorek
nie wysiadając z auta a potem wracają do swoich domów.
W Ipswich po raz pierwszy zobaczyłem, w co przerabiają dawne
świątynie anglikańskie i nie tylko anglikańskie. W jednej była kawiarnia, która
uwielbiana jest szczególnie przez emerytów.
Z drugiej strony zobaczyłem też czynne świątynie, w których
trochę inaczej podchodzi się do tego czym jest budynek kościelny. Ten kraj
słynie z dość dużego przyrostu naturalnego widać to na ulicach. Duże wielodzietne
rodziny spacerują po głównych alejach miasta.
Wracając do kościoła, w jednym z nich znalazłem dużą przestrzeń zarezerwowaną tylko dla dzieci, gdzie mogą miło spędzać czas nikomu nie przeszkadzając podczas nabożeństw… Może nadszedł czas aby u nas też takie przestrzenie zaczęli aranżować?? Hmm?
Wracając do kościoła, w jednym z nich znalazłem dużą przestrzeń zarezerwowaną tylko dla dzieci, gdzie mogą miło spędzać czas nikomu nie przeszkadzając podczas nabożeństw… Może nadszedł czas aby u nas też takie przestrzenie zaczęli aranżować?? Hmm?
Tak więc bardzo polecam wszystkim Ipswich na początek wyprawy do Londynu. To miasteczko jest stosunkowo blisko od lotniska Londyn Stansted, na które przylecieliśmy. W Ipswich możecie zobaczyć typowy angielski pejzaż znany chociażby z malarstwa Turnera – którego obrazy znajdują się właśnie w wspomnianym muzeum miejskim.
Jak się potem okazało – tam były o wiele tańsze książki i
inne pamiątki związane z Wielką Brytanią. Dlatego jeśli zobaczycie w takich
mniejszych miastach chociażby charity shopy – to kupujcie! W Londynie będzie
drożej.
Do Londynu pojechaliśmy autem przez główną autostradę. Zapewne
wielu blogerów podróżniczych to podkreśla. Warto poznać drogi w innych krajach
a szczególnie autostrady. U nas jeszcze długo nie będzie tak jak to już jest od
dawna w innych krajach UE. Choć nie jest aż tak źle.
My dojechaliśmy do przedmieść Londynu. Zaparkowaliśmy przy
stacji metra „Redbridge”. Tam przy tej stacji jest fajny strzeżony parking, tam
więc wystarczy mała opłata i jesteśmy spokojni o auto.
Londyńskie metro bardzo mnie zachwyciło. Kiedy wchodzisz po raz
pierwszy to można się trochę zagubić, ale po 1 dniu korzystania z linii
Londyńskiego metra zaczynasz panować nad tą siecią i powoli zdobywasz kolejne
rejony Londynu.
To było jedno z najfajniejszych odczuć, jakie dane mi było
doznać w Londynie. Setki tysięcy ludzi i wszyscy idą w podobny sposób zachowując
odgórnie ustalone zasady. Lokalni artyści występujący w korytarzach metra i
robiący to zupełnie legalnie za zgodą magistratu. Dzięki naszym gospodarzom z
Londynu mieliśmy też specjalne karty „oyster card”. To trochę podobne do
chociażby warszawskiej karty miejskiej, ale znacznie się różni. W Londynie „Oyster
card” możesz doładować w każdej stacji metra w specjalnych okienkach, gdzie
dyżuruje obsługa metra, oraz w automatach. Jeśli chodzi o automaty to
uważajcie. Bardzo często zdarzało się nam, że automat nie przyjmował naszych
monet. Warto też wiedzieć, że w automatach nie ma funkcji przyjmowania
banknotów. Dlatego najlepiej doładować kartę w okienku u obsługi.
Karta działa w ten sposób, że pobierała nam ustaloną
odgórnie kwotę z konta. To ile metro pobierze ostatecznie zależy od tego ile
razy skorzystasz z metra w danym dniu. Przynajmniej ja to tak zrozumiałem.
Przykładowo miałem załadowaną kartę na 10 funtów i przez dzień zabrało mi ok. 3
funty.
To widok z stacji metra "westminster" absolutnie widok kultowy.
Spotkacie tu tysiące osób z całego świata, który robią właśnie
takie zdjęcie
|
Tak więc jeśli opanujecie metro – to na pewno w ciągu kilku
godzin uda się wam zwiedzić wszystko co najważniejsze dla Londynu. Począwszy od: Westminster
Palace , Tower
of London , Tower
Bridge , London
eye, Millenium Bridge oraz katedrę św. Pawła. To
trasa spokojnie na jeden dzień w Londynie.
To zalewie 1 część moich rozważań o londyńskich podróżach –
polecam drugi wpis o muzeach Londynu...
Pozdrawiam
REanimator
Śnił mi się Londyn ostatnio :) Ile mniej-więcej kosztowała Cię podróż? Albo w jakim przedziale cenowym sądzisz że można się zamknąć? :)
OdpowiedzUsuńBilety lotnicze około 400, kiszonkowe ok 500. My byliśmy tam prawie tydzień, więc minimum to ok 900... Najlepiej nocować u znajomych to wtedy odchodzi też bardzo drogi koszt noclegów w Londynie.
OdpowiedzUsuń